Długo mnie nie było i zastanawiałam się, co by Wam tu pokazać w następnym poście;-)
Padło na łazienkę, bo rok temu dużo się tu działo. Z tym pozornie małym pomieszczeniem jakieś 2,2/2,7m było najwięcej pracy, ponieważ odziedziczyłam coś takiego:-P
Wchodziłam i byłam przytłoczona ;-P nawet nie będę się rozwodzić wszystko widać na zdjęciach.
Oczywiście jak to w naszym przypadku nie obyło się bez akcji "pod górkę".
Z żalem oznajmiam, że płytki, na które zachorowałam i śniły mi się po nocach nie wylądowały u nas na ścianie:-((((((((((((((((
Okazało się, że chińskie, że więcej nie dowiozą a na
magazynie ograniczona ilość. Z wielkim żalem, ale znając nasze szczęście do
pecha postanowiłam odpuścić- czas pokazał, że słusznie.
Wybrałam, więc inne.
Nadszedł wreszcie kres cierpieniom i odwiedził
nas Pan Złota Rączka, który zabrał się ostro do pracy:-)
Niestety płytki w trakcie prac musieliśmy domawiać, bo
fachowiec docinając kolejne spalił(iskry) te, co już były na ścianie.
Nie macie pojęcia, co się działo
liczenie strat, zbijanie płytek ze ściany:-P
A wierzcie mi że było co robić:-)
No i ufffffffff
Koleżanko Moniko dzięki za mobilizację;-)
Buziaki